13.03.1881 - zamach bombowy na cara Aleksandra II (stri.ms)
Od: sulfan do s/Zdarzyłosiędzisiaj z k/Historia 3177 dni temu Trzynastego marca 1881 r. całym Petersburgiem, a później Rosją wstrząsnęła nieprawdopodobna wprost wiadomość. Na Wybrzeżu Jekatierińskim, od rzuconej prosto pod nogi bomby, zginął car Aleksander II. Zamachowców było kilku, jednak główna rola przypadła 26-letniemu Ignacemu Hryniewieckiemu, absolwentowi białostockiego gimnazjum, byłemu studentowi petersburskiego Instytutu Technologicznego i potomkowi podlaskiego szlachcica.
Parę minut po godzinie 14. w stronę konwoju Aleksandra II - car podróżował w karecie eskortowanej przez sześciu konnych Kozaków oraz powóz z ochroną - poleciała szklana kula wypełniona nitrogliceryną. Kareta z carem zdołała jednak przejechać nad wybuchającym z wielkim hukiem ładunkiem, który zniszczył podwozie powozu oraz ranił Kozaka i przypadkowego przechodnia.
Wbrew prośbom i błaganiom członków ochrony, niezrażony zamachem, cały i zdrowy Aleksander II podszedł do obezwładnionego przez tłum zamachowca Mikołaja Ryskowa. Imperator Rosji pogroził niedoszłemu carobójcy palcem, a następnie kilkukrotnie powiedział: "Chwała Bogu, jestem cały". Słysząc słowa odchodzącego do powozu ochrony Aleksandra II, Ryskow krzyknął: "Nie za wcześnie dziękujecie Bogu?".
W tym momencie przed Aleksandrem II pojawił się Hryniewiecki, który stojąc kilka metrów od cara rzucił bombę. "Wybuch był tak silny, że na latarni gazowej wszystkie szybki poznikały, a sam słup latarni był wygięty" - wspominał jeden ze świadków. Bomba dokonał spustoszenia w carskiej ochronie, zabijając dwóch żołnierzy na miejscu. Wielu przechodniów było rannych.
A car? Leżąc w kałuży krwi, z nogami złączonymi z podbrzuszem jedynie na skrawkach skóry, miał świadomość rychłego końca. Do cucących go ochroniarz wyszeptał jedynie: "Zimno mi. Nieście mnie do pałacu. Tam [chcę] umrzeć". Ostatnie życzenie cara zostało spełnione, choć w pobliżu miejsca zamachu znajdował się szpital. Aleksander II, nie odzyskawszy przytomności, zmarł w nocy w petersburskim Pałacu Zimowym.
Kilka godzin później ducha wyzionął również śmiertelnie ranny Hryniewiecki. Najprawdopodobniej umierał, nie mając świadomości, że udało mu się zabić cara.
Po zamachu przez carską Rosję przetoczyła się fala nagonki na Polaków, którzy rzekomo mieli sterować rosyjskimi rewolucjonistami. Na szczęście, zamach nie spowodował represji na ziemiach polskich.
[poranny.pl, nowahistoria.interia.pl]
Pokemony
Parę minut po godzinie 14. w stronę konwoju Aleksandra II - car podróżował w karecie eskortowanej przez sześciu konnych Kozaków oraz powóz z ochroną - poleciała szklana kula wypełniona nitrogliceryną. Kareta z carem zdołała jednak przejechać nad wybuchającym z wielkim hukiem ładunkiem, który zniszczył podwozie powozu oraz ranił Kozaka i przypadkowego przechodnia.
Wbrew prośbom i błaganiom członków ochrony, niezrażony zamachem, cały i zdrowy Aleksander II podszedł do obezwładnionego przez tłum zamachowca Mikołaja Ryskowa. Imperator Rosji pogroził niedoszłemu carobójcy palcem, a następnie kilkukrotnie powiedział: "Chwała Bogu, jestem cały". Słysząc słowa odchodzącego do powozu ochrony Aleksandra II, Ryskow krzyknął: "Nie za wcześnie dziękujecie Bogu?".
W tym momencie przed Aleksandrem II pojawił się Hryniewiecki, który stojąc kilka metrów od cara rzucił bombę. "Wybuch był tak silny, że na latarni gazowej wszystkie szybki poznikały, a sam słup latarni był wygięty" - wspominał jeden ze świadków. Bomba dokonał spustoszenia w carskiej ochronie, zabijając dwóch żołnierzy na miejscu. Wielu przechodniów było rannych.
A car? Leżąc w kałuży krwi, z nogami złączonymi z podbrzuszem jedynie na skrawkach skóry, miał świadomość rychłego końca. Do cucących go ochroniarz wyszeptał jedynie: "Zimno mi. Nieście mnie do pałacu. Tam [chcę] umrzeć". Ostatnie życzenie cara zostało spełnione, choć w pobliżu miejsca zamachu znajdował się szpital. Aleksander II, nie odzyskawszy przytomności, zmarł w nocy w petersburskim Pałacu Zimowym.
Kilka godzin później ducha wyzionął również śmiertelnie ranny Hryniewiecki. Najprawdopodobniej umierał, nie mając świadomości, że udało mu się zabić cara.
Po zamachu przez carską Rosję przetoczyła się fala nagonki na Polaków, którzy rzekomo mieli sterować rosyjskimi rewolucjonistami. Na szczęście, zamach nie spowodował represji na ziemiach polskich.
[poranny.pl, nowahistoria.interia.pl]
Pokemony