Oglądaj ze stri.ms: "Gra Endera" - mini recenzja.

Świeżo po seansie. :]







Ekranizacja "Gry Endera" różni się od pierwowzoru tak mocno, że trzeba ją odbierać na dwa sposoby: porównując ją do książki i pomijając tekst.



W porównaniu wypada raczej słabo. Rzeczy dzieją się za szybko, istotne wątki się nie pojawiają, sam Ender to rozpieszczony amerykański bachor, który ma problemy odróżnieniem głowy od dupy i pamiętaniem o co walczy, Ben Kingsley to choleryk, a nie dobrotliwy nauczyciel i takie tam.



Jako osobny film, "Gra" ma całkiem niezły scenariusz i grę aktorską. Niestety od cholery w niej luk i jakichś niezrozumiałych kwestii - trudno sobie wyjaśnić dokładnie kto co, dlaczego, o co chodzi, co właśnie zostało powiedziane i dlaczego Ender jest zaskoczony, po stoczeniu pamiętnej bitwy.



Jest kilka problemów z aspektem SCIENCE w SF, jak choćby podróż pomiędzy Ziemią, a placówką, z której Ender zaczyna dowodzić flotą - czyżby ludzkość przekroczyła w międzyczasie prędkość światła, dźwiękami rozchodzącymi się w kosmosie, sterowaniem odległej floty w czasie rzeczywistym itp, itd.



Ogólnie: polecam, warto zobaczyć choćby dla samych kosmicznych starć. Należy jednak wyłączyć analityczny umysł i po prostu chłonąć obraz tłumacząc niejasności prostym "tak ma być". ;]


Przejdź do komentarzy
Autor: JesterRaiin